Historie Wilków

 Od Xeny: 

Leniwie wpatrywałam się w promienie słońca,pełzające wolno po mojej łapie.Nic mi się nie chciało,nawet wstać i się na napić.Obserwowałam słońce,wpatrując się w jego promienistą poświatę.Mijały minuty,godziny,a ja jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w słońce.Nie mogłam oderwać od niego wzroku,coś było nie tak.Kiedy słońce już zachodziło,z jego tarczy wybiegł płonący wilk i popędził prosto na mnie.Zderzyłam się z nim.Widziałam tylko płomienie i poczułam,jak moja łapa zaciska się na jakimś przedmiocie.
Obudziłam się przerażona.Szybko łapałam powietrze i dostałam kolki."To tylko sen..."uśmiechnęłam się blado.Nagle poczułam coś pod łapą.Pierścień-ciemnożółty.Zdziwiona zaniosłam go Angeli...

 Pierścień:



















HIKARI I BIAŁA GOŁĘBICA
Otworzyłam oczy. W moim pokoju jak zwykle panował nieporządek. Wybiegłam z jaskini i zaczęłam pędzić przed siebie.Ach,to miłe uczucie kiedy wiatr delikatnie pieści twe futro...Zaczęłam ścigać się z cytrynowymi motylami,perlisto białymi zającami i rudymi lisami.Nawet nie zauważyłam,a znalazłam się w obcym,nieznanym mi lesie.Zaczęłam po nim błądzić,zagłębiając się jeszcze bardziej. Nagle zauważyłam coś fioletowego w dziupli. Nieco przestraszona zajrzałam do niej. W środku był szczur.
-Wiesz,że mnie przestraszyłeś,mały?-Zaśmiałam się do zwierzątka.Zaczęłam błądzić dalej,kiedy kolejne zwierzę przykuło moją uwagę- był to biały gołąb.Wznosił się i upadał.Co dziwne,w nóżkach miał błękitną wstążeczkę; Na wstążeczce wisiał...Pierścień.
Zaczęłam skakać,aby go zdobyć,ale na daremnie. W końcu,zrezygnowana,usiadłam na miękkiej trawie i obserwowałam ptaka.Nagle odwrócił się i przemówił do mnie głosem:
-Czy z całego serca pragniesz tego pierścienia?-Spojrzałam na niego.Przekrzywiał zabawnie łebek,a dzióbku trzymał pierścień z fioletowym oczkiem.Przyjęłam drobny prezent,i podziękowałam ptaku.
-Zgubiłaś się?-Zapytał ponownie.Skinęłam głową.
-Zaprowadzę cię.-Zaczęłam podąrzać za gołębiem.Po chwili ujrzałam znajome mi tereny.
-Dziękuję.-Rzekłam.
-Dalej dam sobie radę.-Ptak skinął głową i odleciał,a ja ofiarowałam pierścień Angeli.
 



 Ciemnofioletowy,kolejny pierścień dla watahy.Piąty.








XENA I ROSE-JASKINIA FIOLETOWYCH KRYSZTAŁÓW


Z trudem otworzyłam ociężałe powieki.Świergot ptaków i piski wiewiórek całkowicie wyrwały mnie z sennego otępienia.Na źdźbłach trawy i pojedyńczych pajęczynach zwieszone były kropelki rosy,w których odbijały się pierwsze promienie wschodzącego słońca.Świtało.Podniosłam się od niechcenia i ziewnęłam przeciągle.Wszystkie wilki jeszcze spały,kiedy postanowiłam wyruszyć na poranny spacer.Biegłam przez las nieśpiesznym truchtem,klucząc przy tym między drzewami.Czas upływał mi przyjemnie i beztrosko. Nagle usłyszałam hałas.Postanowiłam sprawdzić co się stało.Podeszłam do miejsca z którego mogłam zobaczyć wszystko.Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam wielkie,krystalicznie czyste jezioro.Chciałam już odejść,kiedy ktoś wynurzył się z wody.Zobaczyłam przemokniętą wilczycę. Wyglądała tak:












Kiedy tylko wilczyca zauważyła mnie uciekła w stronę gór.
-Stój!Poczekaj!Nie chcę Ci zrobić krzywdy!-wołałam za nią.
Jednak wilczyca nie słuchała.Biegła przed siebie nie zważając na przeszkody.Nie pozostawałam jej dłużna.Z biegiem czasu dystans między nami zmalał.Już prawie ją dogoniłam...ale wilczyca nie zamierzała zwolnić, i biegła dalej. Zobaczyłam jakąś Jaskinię.Wilczyca zatrzymała się na chwilę ale potem wbiegła do niej. Ja przez chwilę się zawahałam, ale pobiegłam za waderą.Nagle,w moje oczy uderzył oślepiający blask!Znajdowałam się w grocie pełnej krzyształów fioletowo jasnej barwy!Roświetlały to ponure miejsce,dodając mu niesamowitości!Wilczyca,którą tak długo goniłam stała pośrodku jaskini.Wydawała się tak samo zaskoczona jak ja.Pomyślałam,że to dobry moment,aby porozmawiać,z racji tego że wadera nie miała by gdzie uciec.Zresztą czułam że jest za bardzo oszołomiona,by w ogóle się ruszyć.
 -Witaj,jestem Xena.Chciałabym abyś dołączyła do Watahy Kryształowych Serc.-powiedziałam,z trudem łapiąc oddech między zdaniami.Ten bieg był naprawdę wyczerpujący...
 Wilczyca odwróciła się do mnie, i chwilę zastanowiła. Potem kiwnęła głową, co chyba znaczyło że dołączy ale nic nie powiedziała.Uśmiechnełam się nieznacznie.Już miałyśmy wychodzić,kiedy moją uwagę przykuł jeden z kryształów.Był o wiele mniejszy od pozostały,ale świecił jaśniej.Podeszłam do niego i przyjrzałam uważnie."Przecież to Pierścień!" krzyknełam w myślach.
 -Pomóż mi to wyciągnąć.-rzekłam do wadery.Spojrzała na mnie ze zdziwieniem,ale podeszła do mnie i wspólnymi siłami zdołałyśmy wyjąć Pierścień ze ściany groty.
 -Miałam rację!To Fioletowy Jasny Pierścień!-rzekłam szeptem oglądając Pierścień w drodze powrotnej do watahy.Wilczyca spojrzała na mnie pytająco.
 -Nasza wataha je kolekcjonuje?-zapytała Rose.Zdążyłyśmy się już poznać.Ta przygoda zbliżyła nas do siebie.
-Legenda głosi,że wataha,która zdobędzie 50 Pierścieni okryje się sławą i honorem na wieki.Inne watahy będą jej podporzadkowane.-oznajmiłam nadal zapatrzona w Pierścień.
-Aha...-szepneła Rose.
 -A oto i nasza wataha.-powiedziałam dumnie.
 Przed nami rozciągała się wspaniała dolina,pełna różnego kwitnącego kwiecia.Pośrodku polany stała wspaniała grota.
-Jak tu pięknie...-Rose była w siódmym niebie.Popędziłyśmy przez łąkę po zboczu,radosne i szczęśliwe,że w końcu jesteśmy w domu.










-Nowy,Fioletowy Jasny Pierścionek.Czwarty.

KRAKEN I SŁODKIE,FIOLETOWE ELFIKI


 Powoli deszczowa noc przeradzała się w szary, smutny poranek. Ostatnie krople deszczu ponuro rozbijały się o mokrą powierzchnię ziemi. Obudziłem się w doskonałym humorze ;d bo oto nadszedł czas na moją codzienną porcję morfinki ! ;d lekarz ostatnio mówił, że zapisze mi jakieś jeszcze psychotropy no ale błagam.. ile można.. i tak całe życie na prochach. postanowiłem, że przejdę się na poranny spaceruś. Doszedłem do pierwszej kałuży. patrze i kuźwa nie wierze! Boże az się wzruszyłem.. Matko jaki ja jestem ładny.. Boże miałem łzy w oczach.. po moich lekach często tak mam;d bo ja ogólnie normalnie to ja wiem, że ja jestem brzydki no nie..? no błagam was z taką kapą to co ja moge..? no co ja moge? no co? no co ja kuźwa moge? no nic nie moge..  w systemie kanalizacji pracowac najwyżej.. ja żebym nie był sobą i musiał na takiego gościa jak ja patrzeć to ja bym się normalnie zastanawiał gdzie on ma dupe a gdzie kape.. no bez jaj.. ale grunt to przecież dobre samopoczucie;d no i ide i spotkałem wiewiórkę. I ona słuchajcie coś się burzy do mnie, że nie wiem że jej orzechy podpierniczyłem czy coś.. ja se myśle kurde nie będę do niej zaczynał po prostu omine bo nie chce żeby zara jakie kwasy były no nie..? a ta pipa głupia ruda leci za mna i drze chałape na cały las, żebym jej orzeszki oddał.. myśle se kużwa jakie do jasnej anielki orzeszki.. ja naprawde chciałem dobrze ale z laską się nie dało. 
-słuchaj! zamknij tą pryszczata morde wszawa kayto!- powiedziałem bo już się wkurzyłem..
 -podpierniczyłeś moje orzechy chamie!
 -nic ci nie podpierniczyłem ty zeschizowana idiotko!
 -powiem twojej mamie!
 -chyba ty! nie wjeżdżaj mi tu na moją matke! to twoja matka jest taka gruba, że spada z łóżka po obu stronach na raz! i w ogóle spadaj! nie będę się beształ z taka.. z taką.. z taką.. taką po prostu WIEWIÓRKĄ!!
 wtedy to się wkurzyła. rzuciła się na mnie z pazurami popaprana debilka!! no to ja zacząłem spierniczać do Zająca. to mój kumpel.. Bo ja ogólnie to ja odważny jestem ale jak ktoś mnie zaczepia to ja się chowam a moi koledzy ich biją.. no i Zając ustawił tą dekielkę do pionu. przyszła jeszcze mnie przepraszać. 
 -HA. i kto rządzi? łyso ci co? Wiewióro? 
 Się speszyła, zabultała i dała mi fajny,czerwony pierścionek na przeprosiny:p swoją drogą ciekawe za ile taki by poszedł na aukcji na allegro...












-Nowy,Czerwony Pierścionek.Trzeci.

XENA-MOJA PRZESZŁOŚĆ

Zmęczona upadłam w trawę.Krople rosy skapywały powoli z pojedynczych listków.Świtało.Przewróciłam się na grzbiet i obserwowałam wolno płynące po niebie chmury.-O,ta przypomina kaczkę-pomyślałam wskazując chmurę,która wyłaniała się leniwie zza drzewa.-A tamta serce...-westchnęłam głęboko.Znowu napadły mnie złe wspomnienia...Byłam sierotą.Moi rodzice umarli w słusznej bitwie,broniąc watahy.Nie wiedziałam kto ich zabił...Kiedy tylko trochę podrosłam,zdecydowałam się ruszyć w samotną podróż.Rozum nakazywał mi zostać,jednak serce śpieszyło się do przygód i wolności.Pewnej bezksiężycowej nocy uciekłam ze stada.Wędrowałam długo.Życie samotnika mi pasowało.Jednak z upływem dni brak towarzyszy zaczął mi doskwierać.Po raz pierwszy od czasu rozpączęcia wędrówki postawiłam sobie cel.Znaleźć watahę.Pomścić rodziców.Od dziecka chciałam zostać wojowniczką i zemścić się.Zemsta-to słowo aż ociekało krwią.Tak...zemsta...Podniosłam się z trawy i zaczęłam strząsać z siebie rosę i tym samym odganiać od siebie nachalne myśli.Nagle,kątem oka dostrzegłam coś błyszczącego.Lekko odchyliłam trawę i ....aż podskoczyłam!Wśród roślin leżał Pierścień.Był piękny;jego brylantowe oczko pochłaniało promienie słońca,które uwięzione w środku kryształu odbijały się od jego ścianek.Dopiero teraz zauważyłam,że sygnet zawieszony jesy na srebrnym łańcuszku.Założyłam go sobie na szyję.Słońce wzeszło już na dobre,kiedy postanowiłam zjeść do końca mysz polną,którą niedawno upolowałam i wyruszyć w dalszą drogę.Po dwugodzinnej wędrówce promienie słoneczne parzyły niemiłosiernie,a ja,żeby choć trochę się ochłodzić położyłam się na trawie.Leżałam tak i wsłuchiwałam się w odgłosy natury...słyszałam słodki śpiew ptaków,plusk wody,wiatr w koronach drzew...zaraz zaraz!Plusk wody?Natychmiast podniosłam się na nogi i popędziłam w kierunku z którego dochodził ten odgłos.Po kilku minutach wyczerpana,ale szczęśliwa dotarłam do pobliskiego strumyka.Zaczęłam łapczywie pić wodę.
-Kim jesteś?-
Ten głos mnie zaskoczył.Od tak dawna nie słyszałam wilczego wycia...Pragnienie uśpiło moją czujność.Przerażona cofnęłam się pod drzewo.Obok strumyka stała niebiesko-biała wilczyca z długą grzywką i blizną pod okiem.
-Nazywam się Xena-powiedziałam hardo i zrobiłam krok naprzód.
-Ja jestem Angela,założycielka watahy Kryształowych Serc-odparła nieznajoma.
-Chcesz dołączyć do mojej watahy?-dodała.
W jej oczach tliła się troska i współczucie.Podeszłam do strumyka i spojrzłam na swoje odbicie.Moja sierść była w nieładzie,brudna,i zaniedbana.Koło ucha miałam kilka gałązek,a łapy poobdrapywane.
-Nie potrzebuje niczyjej pomocy,dam sobie radę.-rzekłam stanowczo.
-Potrzebujesz opieki,proszę,zgódź się.-
Spojrzałam na Angelę.Nie wydawała się groźna.Jej oczy wypełniły łzy,nie wiedziałam z jakiego powodu."W sumie,co mi szkodzi.Jeśli będzie potrzeba,ucieknę."
-Dobrze.Zgadzam się.-
Angela uśmiechneła się do mnie.Teraz po jej policzkach płyneły łzy.
-Czemu płaczesz?-zapytałam.
-Wiesz,przypominasz mi mnie samą z dzieciństwa.-odpowiedziała Angela.
Przechliłam głowę.Nie bardzo wiedziałam czy mam ją pocieszać czy płakać.Zresztą,nie wiedziałam jak się płacze.Nigdy tego nie robiłam.Nagle Angela krzykneła:
-Pierścień!To Ciemnozielony Pierścień!Moja wataha takie kolekcjonuje!-
Zdjełam Pierścień z szyi i podałam go Angeli.
-Proszę.To na początek wielkiej przyjaźni.-










-Nowy,Ciemnozielony Pierścionek.Drugi.


OD ANGELI-NIEBIESKI PIERŚCIEŃ-HISTORIA ZAŁOŻENIA WATAHY.

 Działo się to nie tak dawno...Zawsze byłam sama.Pewnego dnia wybrałam się jak zwykle na polowanie,kiedy coś błysnęło w pobliskim jeziorku.Bez wahania skoczyłam do wody.Co rusz nurkowałam,aby odnaleźć "to coś",ale na darmo.W końcu zrezygnowana i cała mokra wyszłam z wody.Ale postanowiłam szukać następnego dnia.Zmęczona zamknęłam oczy i usnęłam.Nazajutrz wstałam i znowu zanurkowałam.Znowu coś błysnęło w głębi.Zaczęłam płynąć coraz głębiej,aż złapałam "to coś",co okazało się być pierścieniem z błękitnym klejnotem: 
Zaczęłam go podziwiać,cały czas pod wodą.W końcu straciłam przytomność.  
*** 
 -Hej,ona żyje!-Krzyknął jakiś głos,prawdopodobnie jakiejś wadery.  
-Serio?-Tym razem basior.
Bałam się otworzyć oczy,lecz w końcu ciekawość przezwyciężyła.Były tam dwie wilczyce i jeden wilk.Jedna z wilczyc miała brunatno-szare futro,i spoglądała na mnie z obojętnością.Druga wilczyca była szara,z różowymi plamami na głowie.Ta uśmiechała się.Natomiast basior miał biało-czarne futro. 
 -Ona żyje!Żyje!Żyje!Mówiłam,że będzie żyć!-Wrzasnęła rozradowana szara wilczyca.  
-Zamknij się Silka!-Skarcił ją basior.  
-Damon,nie musisz tak ostro...-rzekła spokojnie druga wadera. 
 -Kim jesteście?-Jęknęłam,i podniosłam się delikatnie.  
-Ja jestem Anaya,a to Damon i Silka.-Odrzekła spokojnie Brunatno-szara.  
-Aaa..Ja jestem Angela.Moment...-Rzekłam,rozglądając się wokoło,szukając pierścienia. 
 -Tego szukasz?-Usłyszałam głos Damona.
Łapczywie złapałam pierścień i schowałam go.  
-Pamiątka?  
-Nie.-Odpowiedziałam na putanie Anayi.  
-Masz jakąś watahę?  
-A co ci do tego?-Nie lubiłam,kiedy ktoś wspominał o moim dzieciństwie.  
-My nie mamy.-Odparła śmiało.
Spojrzałam na nich. Oczy Silki zapełniły się teraz bezgranicznym smutkiem.Jednak pomimo tego uśmiechała się sztucznie,żeby schować ból,jaki skrywała w sercu. 
 -Ja...Ja też nie mam.Chyba od zawsze.-Powiedziałam,udając obojętność. 
 -Ej!A może założymy watahę!-Zmieniła szybko temat Silka. 
 -To dobry pomysł.-  
-Kto będzie Alfą?- 
 -Chyba najstarsza osoba.- 
 -Ja mam 2 lata.-Poinformowała Anaya. 
 -Ja 2,5 roku. 
 -A ja 1,5 roku!-Krzyknęła Silka.  
-Ja mam 3...-Mruknęłam.







-Nowy,Jasnoniebieski Pierścionek.Pierwszy.

5 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie,Angela ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Może chcesz napisać opowiadanie o Fioletowym Jasnym Pierścieniu?

      Usuń
    2. Już napisałyśmy, może kiedyś powtórzymy to? ^^

      Usuń
    3. Być może...kiedyś ^^
      Możemy,ale nie dziś ;3

      Usuń